Jerzy Mazur opowiada, jak w 1988 roku jechał przez pustynię 11-tonowym Starem 266.
Maszyna ze Starachowic miała ledwie 220 koni mechanicznych, co przy niemal 700 koniach czeskich Tatr skazywało polską ekipę na porażkę jeszcze przed startem. Ale Jerzy Mazur się nie poddał. Choć warunki były spartańskie, wydmy wielkie jak wieżowce, a do pokonania niemal 13 tys. kilometrów, dojechał z pilotem Julianem Obrockim do Dakaru.